Zbójnictwo karpackie w literaturze polskiej
Próba syntetycznego oglądu
Zbójnictwo karpackie, utrwalone w znacznej ilości przekazów dokumentalnych i w niemniej pokaźnej - pieśni oraz opowieści góralskich, najczęściej, choć nie zawsze, idealizujących „dobrych chłopców", znalazło swoje znaczące miejsce w literaturze polskiej.
Na karty tejże literatury najwcześniej „wkroczyli" zbójcy ludowi Karpat Wschodnich, zwani najpowszechniej opryszkami (zarówno w dokumentach historycznych, jak i w tworach kultury duchowej górali). Stało się to już w XVII w. za sprawą twórcy Ogrodu fraszek, Wacława Potockiego. Czołowy poeta naszego baroku sarmackiego wprowadza do zbioru swoich utworów szereg wzmianek o opryszkach bieszczadzkich z okolic Biecza i Bardyjowa, ograbiających z mienia podróżnych (Schowanie nowomodne), torturujących ludność miejscową (Zamek szymbarski), urządzających wyprawy do pobliskich Węgier (Na chłopów podgórskich). Potocki zbójców góralskich znał z autopsji. Jego spojrzenie na „bieszczadników" (określenie poety) dalekie jest od późniejszego, z reguły niemal mitologizującego spojrzenia ludowego. Trudno się temu dziwić. W siedemnastym wieku mit góralski o zbójnikach, co „świat równali", jeszcze się nie ukształtowali. Za pierwszy w naszej literaturze utwór o tematyce zbójnickiej, napisany w duchu twórczości ludowej, należy uznać wiersz Jana Nepomucena Kamińskiego, z zakresu liryki opisowej, zaczynający się od słów: „ciągną chmury, a śród chmur pragnie deszczu kania". Wiersz ten został opublikowany w II tomie „Haliczanina" (Lwów 1830), przy czym nie na osobnych kartach almanachu literackiego, lecz w tekście opowieści Eugeniusza Brockiego, zatytułowanej Opryszki w Karpatach. Powieść z podań gminnych. Rodowód Pieśni opryszków trudno wyprowadzić z jakiejś konkretnej ukraińskiej pieśni ludowej. Utwór ten jest próbą samodzielnego, nieparafrastycznego opracowania przez autora tematu zbójnickiego przy spożytkowaniu jedynie pewnych obrazów i środków językowo-stylistycznych, zaczerpniętych z folkloru wschodniokarpackiego. Np. w piątej, ostatniej strofie wiersza:
Niechaj tchórzów straszy kół,
Straszy szubienica:
Psem opryszek, co by czuł,
Gdzie jaka różnica.
Chociaż w sidła wpadnie gil
Śmiało dynda kilka chwil [...]
łatwo dopatrzyć się tej samej junackiej, straceńczej przy tym filozofii, jaka została zawarta w popularnym porzekadle huculskim, wypowiadanym zazwyczaj w najtrudniejszych sytuacjach życiowych: „Czy ja umru, czy powisnu, raz maty rodyła".
Czy wspomniana wcześniej opowieść Eugeniusza Brockiego jest rzeczywiście „powieścią z podań gminnych", jak sugeruje to podtytuł Opryszków w Karpatach! Zestawienie fabuły utworu z motywami podań góralskich o Doboszu i innych głośnych zbójcach ukraińskich przekonywa dowodnie, że w utworze tym znajduje się niewiele elementów rzeczywiście ludowych. Bohater „powieści" Brockiego, człowiek samotny wśród braci rozbójniczej, nękany wyrzutami sumienia i tęskniący za szczęśliwą, przedopryszkowską młodością, przy tym pełen egzaltacji w swojej miłości do ukochanej kobiety, to postać bardziej byronistyczno-werterowska, niż Dobosz z podań ludowych: zawsze energiczny, żądny „czerwieńców" i cieszący się nieskrępowaną niczym wolnością „syna gór".
Postać Dobosza (Dowbusza), wprowadzona po raz pierwszy do literatury polskiej za sprawą Eugeniusza Brockiego, została w niej spopularyzowana dzięki trzem autorom epoki romantycznej: Kazimierzowi Władysławowi Wójcickiemu, autorowi Dobosza. Obrazu historycznego z podań i pieśni ludu (1840), Karolowi Bołoz-Antoniewiczowi, który napisał Dobosza. Pieśń huculską z gór karpackich w okolicy Mikuliczyna (1837) oraz Augustowi Bielowskiemu, twórcy ballady zatytułowanej Dobosz (1838). Nie są to utwory - może poza ostatnim - wysokiej rangi artystycznej. Stanowią one, mniej lub bardziej udane, parafrazy podań i dum ukraińskich o bohaterze wschodniokarpackich połonin.
Spośród parafraz opryszkowskich pieśni ludowych na szczególniejszą uwagę zdają się zasługiwać Trzy kukułki (1838) Lucjana Siemieńskiego. Ich źródłem jest „gminna" pieśń liryczna o sokole, wdowim synu, opłakiwanym po tragicznej śmierci przez trzy kobiety: matkę, siostrę i narzeczoną. Jak śpiewka ukraińska, podobnie dumka literacka Siemieńskiego składa się z dwu części. Pierwsza przynosi obraz „tuczy" - obławy na „sokoła"-opryszka i jego śmierci pod zieloną sosną, druga natomiast zawiera obraz przylotu trzech „zazul" (kobiet-kukułek), z których jedna, matka, siada przy głowie, druga, siostra, przy nogach, a trzecia, narzeczona, przy sercu zabitego junaka.
Poza Trzema kukułkami Siemieński jest ponadto autorem wartościowej literacko opowieści poetyckiej o cudownym ocaleniu bohatera zbójnickiego: w pierwotnej wersji (z 1838) jest nim Napierski, w późniejszej, bliżej nieokreślony herszt zbójecki, ocalony spod szubienicy wystawionej na rynku w Krakowie. Poeta początkowo utożsamiał Napierskiego, który podburzał przeciw Rzeczypospolitej górali podhalańskich i stanął na ich czele, z głośnymi „harnasiami" z Podtatrza. Z czasem, w wydaniu utworu w l863 r., ze swej zbójeckiej ballady wyeliminował nazwisko przywódcy buntu góralskiego z 1651 r. i przydał jej zmieniony tytuł: Opryszki. Napierski-Opryszki to jedna z nielicznych wśród dumek literackich Lucjana Siemieńskiego ballada liryczna nie będąca parafrazą, czy tym bardziej tłumaczeniem, pieśniowych pierwowzorów ludowych. Stanowi ona udaną próbę samodzielnego wyzyskania karpackiego folkloru zbójeckiego.
Wprowadzenie tematyki zbójnictwa tatrzańskiego do literatury polskiej nie stanowi zasługi L. Siemieńskiego. Przypisać ją należy Sewerynowi Goszczyńskiemu, twórcy Sobótki, z powieści pod napisem Kościelisko (1833), pierwszej części szeroko zakrojonego poematu, nigdy w całości nie zrealizowanego. Taki sąd nie powinien ulec zakwestionowaniu, choć o motyw zbójnicki bodaj najwcześniej ze wszystkich autorów polskich potrącił Jan Rostworowski w powieści, zatytułowanej Zamek w Czorsztynie, czyli Kazimierz i Bronisława (1818).
Kościelisko-fragment przynosi obraz święta Podhalan w „luby góralom [...] wieczór czerwcowy" i przedstawia czołową postać utworu. Jest to - podobnie jak Dobosz Eugeniusza Brockiego - bohater sentymentalno-byroniczny. Należał kiedyś do najbogatszych górali w okolicy. Miał kochankę, z którą wiódł sielski żywot na łonie natury. Tajemnicze zniknięcie dziewczyny położyło kres szczęściu Janosza-pasterza. Ponieważ „nic się nie wiodło w gospodarstwie całym", Janosz spalił chatę, zwalił szałasy, „resztę statku puścił na wolę" - i poszedł „w zbóje". Między góralem, który „słynie jak Krywań", a towarzyszącymi mu zbójcami istnieje mur obcości i wzajemnego niezrozumienia. Szlachetny zbójnik z losowego przypadku brzydzi się procederem uprawianym przez swoich kompanów - zwykłych grabieżców. Z zachowanych fragmentów powieści poetyckiej Goszczyńskiego można zrekonstruować całość poematu. Ziemi podhalańskiej zagraża najeźdźca. Janosz, wyposażony przez Kasię-boginkę (dawną kochankę, która wiedzie żywot dziwożony) w magiczną roślinę - znak mocy i nadludzkich możliwości, spieszy na pomoc góralom walczącym z wrogiem ojczyzny. Staje na czele pobratymców, zwycięża w krwawym zmaganiu potężnych nieprzyjaciół. Heroicznym czynem rekompensuje zbrodnie zbójeckiego żywota.
Niedokończony poemat góralski Seweryna Goszczyńskiego, choć można mu zarzucić sporo odstępstw od prawdy życia i doskonałości sztuki, zasługuje na w miarę wysoką ocenę historyka literatury. Jest to bowiem pierwszy polski utwór literacki, którego autor pełną garścią sięgnął po niemałą ilość zajmujących motywów tatrzańskich i podhalańskich, łącznie ze zbójnickim, opracowując je w sposób artystycznie więcej niż poprawny. Jest to przy tym rzecz, która wraz z wyprzedzającym ją nieznacznie w czasie (w czasie powstania, nie druku), Dziennikiem podróży do Tatr ów twórcy, o którym mowa, otwiera znaczącą kartę literatury polskiej o górach i góralszczyźnie podtatrzańskiej w ogóle, a o zbójnictwie ludowym w szczególności.
Poza autorem Sobótki... i literatami przed nim uwzględnionymi w romantycznej epoce żywych zainteresowań twórczością ludową po tematykę zbójectwa karpackiego sięgnęli: Józef Korzeniowski, Wincenty Pol, Anna Libera, Bogusz Zygmunt Stęczyński, Mieczysław Romanowski i Józef Dzierzkowski, nie licząc kilku innych pisarzy, którzy o tę problematykę zaledwie potrącili.
Antoś Rewizorczuk, bohater Karpackich górali (1843) Korzeniowskiego, jednego z wybitniejszych dramatów polskich o tematyce zbójnickiej, jeśli nie najcenniejszego w ogóle, ma swego autentycznego poprzednika i imiennika w osobie Antoszki Pankewycza-Rewizorczuka, watażki huculskiego z początku XIX w., który utracił sympatię Hucułów, gdy wszedł w potajemny kontakt z mandatariuszem Hrdliczką, „biczem i pogromcą opryszków", i zdradził swoich towarzyszy rozboju (wszyscy zostali uśmierceni) za cenę bezkarnego życia z dala od Pokucia. Poza imieniem i przydomkiem oraz kilkoma mniej istotnymi szczegółami brak związku między rzeczywistym opryszkiem, postacią zgoła niebohaterską, a Antosiem Rewizorczukiem z Karpackich górali. Józef Korzeniowski w czołowej postaci utworu skupił najlepsze przymioty idola ludu góralskiego. Kilkakrotnie określany w dramacie mianem „orła karpackiego", ma on „silną rękę i śmiałe serce", posiada „rumiane lice, czarny wąsik, bujne kędziory", odznacza się niezwykłą zręcznością; jest hojny, umie szczerze miłować i gwałtownie nienawidzić, wysoko ceni swobodę i do szaleństwa wprost kocha swoje strony rodzinne; potrafi być wspaniałomyślny nawet wobec wrogów. W utworze w trakcie kreowania postaci Antosia dochodzą do głosu reminiscencje z popularnych w Polsce w okresie romantyzmu europejskich dramatów, poematów i powieści „zbójeckich". Bohater Korzeniowskiego przypomina Karola Moora ze Zbójców Schillera i postaci jemu pokrewne, gdy rozpacza, że wkraczając na drogę rozboju unieszczęśliwił matkę i ukochaną dziewczynę, kiedy schwytany w efekcie zorganizowanej przeciw niemu obławy samooskarża się przed komisarzem z Kut: Jestem zbieg, morderca i rozbójnik", gdy wreszcie dziękuje wiernemu druhowi, że wyręczył go w uśmierceniu obłąkanej kochanki. Pisarz nie apoteozuje ani też nie piętnuje zbójectwa górskiego. Stara się je usprawiedliwić nieumiejętnym postępowaniem warstw oświeconych i dominujących w życiu społecznym z chłopskimi mieszkańcami podgórza karpackiego. Próbuje dowieść, że opryszkostwo to niezawiniona przez Hucułów cząstka ich niegodnego pozazdroszczenia bytu.
Wincenty Pol, doskonały znawca kultury materialnej i umysłowej górali wschodniego i zachodniego pasma Karpat, w piśmiennictwie stricte artystycznym raz tylko sięgnął po motyw zbójnicki. Uczynił to w dziewiątej pieśni Obrazów z podróży (1848), w nie zatytułowanej gawędzie poetyckiej z dziejów życia „wielkiego Podhalanina" - mocarnego, dumnego i porywczego Grzeli Króla. Grzela pełnił obowiązki „starszego" nad góralami - górnikami, kopiącymi rudę „na Magurze". Dziesięć lat „rej górnikom wodził, a wobec pana za ludźmi obstawał". Gdy królewszczyznę Jakoś zaprzedali" i Podhalanie dostali nowego zwierzchnika, „bestię zawziętą", który polecił ludziom pracować w niedzielę, dochodzi do strajku (pierwszego bodaj zasygnalizowanego w piśmiennictwie polskim); jego inicjatorem - Grzela. Górale okupują kopalnię. Przeciw strajkującym zwierzchnik, „diablę bure", wysyła hajduków. Mają oni ująć wodza buntowników i skutego przekazać „w rekruty". Grzela, na którego napadnięto:
[... ] trzech zaraz powalił.
Pochwycił strzelbę - rządcy w łeb wypalił.
[..........................................]
A potem huknął, gwizdnął w turniach gołych
Jak dzika koza - i w świat do „wesołych".
W tym samym roku, w którym Wincenty Pol ogłaszał anonimowo we Wrocławiu Obrazy..., Anna Libera, występująca pod pseudonimem Krakowianki, wydała w Krakowie tom utworów wierszowanych, Poezje nowe, a wśród nich dwa teksty o tematyce zbójnickiej: Januszko, rozbójnik w Tatrach i Baczyński, rozbójnik w karpackich górach. Drugi z wymienionych utworów budzi większe zainteresowanie. Pisarka „ludowa" wprowadziła za jego pośrednictwem do piśmiennictwa polskiego postać zbójcy spod Babiej Góry. Baczyński, rozbójnik... - jak Januszko... - rzecz pozbawiona większych walorów literackich obrazuje napad zbójcy na dom „świątobliwego hutnika". Napastnik zachowuje się perfidnie. Zabierając gospodarzowi pieniądze i kosztowności, prawi mu udane grzeczności. Przy pożegnaniu zapowiada odwiedziny w przyszłości. Hutnik nie musi obawiać się nowego najścia zbójeckiego. Wędrowny dziad raczy go nowiną, że Baczyński został schwytany przez górali - i wyrokiem sądu skazany na śmierć przez ćwiartowanie. Utwór o Baczyńskim Anna Libera opatrzyła bałamutnym komentarzem: „Pamięć Baczyńskiego tkwi dotąd w pieśniach ludu z polskiej strony gór karpackich, na którego starościna Wielopolska z Suchej wysłała swoich górali [...]. Był rodem szlachcic; młody, silny, przystojny".
Bogusz Zygmunt Stęczyński, pisarz i rysownik o bardzo miernym talencie, lecz ogromnej pracowitości, pozostawił po sobie m. in. zbiorek utworów wierszowanych o „wielkich bandytach polskich": Janosiku, Doboszu, Ketrarze, Podgórskim i Wielogórskim, wydany pod tytułem Zbójcy w Galicji. Z podań gminnych (Kraków 1860), oraz dwa rozwlekłe poematy opisowe - Tatry w dwudziestu czterech obrazach skreślone piórem i rylcem (Kraków 1860), z historią o zbójnickich skarbach i tatrzańskim Rob-Royu, Rinaldinim i Robin Hoodzie (określenie autora), Janosiku-zbójniku, oraz Śląsk, podróż malownicza w dwudziestu jeden pieśniach ten drugi poemat, nie ogłoszony za życia Stęczyńskiego, opublikowany został dopiero w roku 1949. Znajdujemy w nim, w pieśni poświęconej Cieszynowi i jego okolicom, najdawniejsze w literaturze polskiej informacje o zbójnikach Beskidu Śląskiego, Juraszku i Ondraszku. W relacji Stęczyńskiego inaczej niż w utworach późniejszych autorów zainteresowanych tematyką zbójnictwa śląskiego - Juraszek wysuwa się na plan pierwszy. O Ondraszku pisarz powiada tylko, że był odważnym góralem i towarzyszem Juraszka, poskromiciela bogaczy i opiekuna ubogich.
Reportaż literacki Mieczysława Romanowskiego, Kilka dni w górach Pokucia, przynosi romantyczną historię miłości, zemsty i śmierci dziewiętnastowiecznego opryszka, Kandrulczuka z Tekuczy. Została ona osnuta na opowieści ustnej pewnego Hucuła i sprowadza się do następujących zdarzeń: Kandrulczuk przemycał tytoń z Węgier. Kochał dziewczynę imieniem Marta, którą w czasie nieobecności „bakuniarza" wyswatano za syna tekuckiego wójta. Kandrulczuk po powrocie do wsi trafia na huczne weselisko. Bierze w nim udział. Niebawem organizuje bandę opryszków i już jako zbójca uśmierca niewierną „lubaskę". Z kolei sam popełnia samobójstwo.
Opryszki Józefa Dzierzkowskiego, szkic z pogranicza beletrystyki i literatury popularnonaukowej, zawiera m. in. pięć sfabularyzowanych opowieści-anegdot o zbójcach z Huculszczyzny i ich różnorakich nieprzyjaciołach. Oto dwie z nich. Niejaki Górski, kat z Czerniowiec, który wypełniając obowiązki swojego zawodu wieszał opryszków w Kołomyi, Kutach, Stanisławowie, został kiedyś schwytany przez „pustaków" (jedn0 z określeń zbójców wschodniokarpackich). Ci nie uśmiercili kata, choć poprzysięgli mu zemstę. Doszli do wniosku, że wykonuje on jedynie polecenia prześladującej ich administracji państwowej, a co ważniejsze - jest mistrzem w swoim fachu; jego następca z pewnością „nie będzie tak lekko i zgrabnie wieszać, jak on". Pewien leciwy, lecz krzepki jeszcze kawaler, dzierżawca z Krzyworówni, poskramiał opryszków przy pomocy kobiet-Hucułek. Będąc ich beniaminkiem - i amatorem zarazem - poznawał zamiary bliskich im mężczyzn parających się rozbojem.
W „niepoetyckich", a zwłaszcza dalekich od zachwytu nad twórczością literacką ludu, czasach polskiego „pozytywizmu filozoficznego i realizmu estetycznego" (określenie Piotra Chmielowskiego) powstają dwa zaledwie utwory zbójnickie godne nieco obszernej wzmianki. Idzie o poemat Marii Bartusówny pt. Opryszek i wiersz-piosenkę Włodzimierza Zagórskiego, również zatytułowany Opryszek.
Praca niespełna dwudziestoletniej poetki, napisana w 1873 r., a wydana w trzy lata później w jej debiutanckim tomiku (Poezje), to historia dramatycznej w skutkach miłości sentymentalnego opryszka-Hucuła do nie mniej czułostkowej szlachcianki - „anioła ze dworu". U podstaw utworu Bartusówny, poza lekturą dzieł romantycznych, nie zawsze, jak można sądzić, najwyższego lotu, legła dość osobliwa przygoda z życia przyszłej pisarki i nauczycielki ludowej. W latach pensjonarskich Bartusówna miesiące wakacyjne spędzała u wujostwa we wsi Pistynia nie opodal Kołomyi. Podczas jednej z samotnych wycieczek podgórskich „panience" zastąpili drogę dwaj Huculi, ojciec i syn. Starszy góral, wójt wsi Pistynia, zaproponował Marii małżeństwo z jego synem. Propozycję, popartą uporczywym żądaniem, ponowili Huculi wobec krewnych Bartusówny. Przerażona dziewczyna czym prędzej opuściła Pistynię.
Bohaterem wiersza Zagórskiego jest bezimienny watażka opryszków karpackich, który znalazłszy się wraz z towarzyszami w sytuacji bez wyjścia („wojsko ciągnie szlakiem, otoczyło zewsząd las") i przewidując nieuniknioną śmierć, pragnie, jak na zbójcę przystało, wesoło spędzić ostatnie chwile swego życia. Rozochocony trunkiem, wyciąga rękę po córkę karczmarza. Żydowi grozi toporem. Po czym rzuca butną zapowiedź:
Jośka tu na drzwiach powieszę,
A z Jośkówną się ucieszę...
A Jośkowej łeb rozwalę
Ina wiwat karczmę spalę...
-Oj, dudu du!
Utwór Włodzimierza Zagórskiego, utrzymany w konwencji piosenek burszowskich, a równocześnie przypominający „kołomyjki" i „śpiewanki" huculskie o zbójcach góralskich (motyw szubienicy, zabawy opryszków kosztem Żydów), powstał zapewne w końcu lat siedemdziesiątych XIX w.; w wydaniu książkowym ogłoszony został w roku 1894.
Na przedprożu epoki Młodej Polski i w okresie przed chwilą wymienionym, w czasach wtórnego „odkrywania" gór i góralszczyzny karpackiej, zwłaszcza tatrzańskiej, powstały utwory literackie, które stanowią nie tylko najpoważniejsze osiągnięcia naszego „piśmiennictwa zbójnickiego", lecz również znaczące osiągnięcia literatury polskiej w ogóle. Idzie w tym przypadku głównie o Na przełęczy. Wrażenia i obrazy z Tatr oraz Na umarcie (fragment) Stanisława Witkiewicza, rapsody Janosikowe i Janosika Nędzę Limanowskiego Kazimierza Tetmajera, utwory zbójnickie Jana Kasprowicza, a w pewnym sensie również i o Straszną drużynę. Obraz Huculszczyzny z przeszłego stulecia Juliusza Turczyńskiego.
W Na przełęczy (1889-1890) - dziele nie mieszczącym się w żadnym z utrwalonych w genologii literackiej schematów stylistyczno-kompozycyjnych, mającym w sobie coś z pamiętnika z podróży i coś ze studium naukowego, a także esejo-reportażu - znajdujemy Sabałową wersję życiorysu Janosika, „pierwszego herosa" tatrzańskiego, który kamraci! się z królem polskim i cesarzową z Wiednia, pieniądze, zabrane bogatym, rozdawał biednym, a gdy go zdradziła „frajerka" i „Luptacy go powiesili", fajkę palił na haku i „funt habryki wykurzył, zacem umarł"; ponadto trzy opowiadania o „ostatnich" zbójcach podhalańskich: Tatarze Myśliwcu, Wojtku Mardule i Wojtku Matei, również przekazane pisarzowi przez „Homera tatrzańskiego", jak Witkiewicz nazywał Sabałę. Opowiadania te mają wartość literacką i dokumentalną zarazem. Znakomicie odtwarzają przeszłość góralską (tę nie najbardziej odległą w czasie), zwłaszcza świat zbójnicki i myśliwski. Ich gwarowa szata słowna uderza niezwykłym bogactwem form językowych.
Tatar Myśliwiec, autentyczny zakopianin, dezerter z wojska austriackiego, który kilkadziesiąt lat spędził w górach, nie dając się pokonać ani nieprzyjaznym sobie ludziom, ani surowej naturze i dopiero zwyciężony przez starość wrócił do swoich, stał się prototypem postaci Samka z opowiadania Na umarcie (1892), utrzymanego w impresjonistyczno-naturalistycznej konwencji literackiej. Bohater utworu, utraciwszy siły i sprawność fizyczną wskutek choroby płucnej, po wielu latach życia zbójnicko-myśliwskiego wraca w doliny, do domu ojców, by tam dokonać żywota.
Stanisław Witkiewicz w obu wspomnianych tu pracach na zbójnictwo podtatrzańskie spojrzał ze stanowiska wyłącznie ludowego. Był on twórcą, który w zbójcach góralskich - jak nikt chyba poza nim - dostrzegał ogromne wartości duchowe, obsypywał ich komplementami: „zbójnik [...'] jest zbuntowanym przeciw sile junakiem, dla którego mord jest wstrętnym [...]; jest wspaniałomyślny, silny, mężny". Więcej: widział w nich klan rycerzy chłopskich - odpowiednik homeryckich Achillesów i Menelausów.
Nieco powściągliwiej niż Witkiewicz, „oczarowany góralszczyzną przybysz", jak go określił autor Na skalnym Podhalu, choć również w sposób apologetyczny, a więc bez zastosowania „retuszu" historycznego, oceniał zbójników z Podtatrza Kazimierz Tetmajer. Czołowy twórca polskiej literatury tatrzańskiej i podhalańskiej jest tym pisarzem, który najczęściej sięgał po wątki i motywy zbójnickie, uzyskując w swoich utworach rezultaty wysokiej miary artystycznej.
Pierwszy tego rodzaju utwór stanowi Pieśń o Jaśku zbójniku (1889), zliryzowana opowieść o nieudanej wyprawie zbójnickiej młodego Podhalanina na Węgry, w wyniku której góral, spragniony Janosikowej sławy i bogactw, zostaje uwięziony, a następnie powieszony na „orawskiej szubienicy". Całość, skonstruowana z epigramatów (śpiewek) góralskich i w duchu góralskiej twórczości poetyckiej, odznacza się naturalną prostotą pomysłu i wykonania literackiego.
W 1891 r., w pierwszym tomie swoich Poezji Tetmajer ogłosił Śmierć Janosika, Fragment, utwór poetycki poświęcony najgłośniejszemu zbójnikowi tatrzańskiemu:
który panów łupi, biednym daje,
woły nędznym kupuje wieśniakom,
mierzy sukno od buka do buka,
a nikomu żywota nie bierze -
z czasem przetworzony w Legendę o Janosikowej śmierci (1904), rzecz o dobrym zbójniku [...], co jest ludu słowackiego zdrowie", opracowaną tyleż w oparciu o autentyczne podania góralskie, co i twórczość poetów słowackich, od P. J. Safanka poczynając.
Na szczególną uwagę w poetyckiej twórczości Kazimierza Tetmajera o tematyce zbójnickiej zasługują trzy rapsody Janosikowe: Ballada o Janosiku i Szalamonównie Jadwidze (1904), Turniej Janosikowy (1904), i Jak Janosik tańczył z cesarzową (1909), a ponadto Marsz zbójecki ze Skalnego Podhala (1905). Pierwszy z wymienionych utworów to historia tragicznej miłości zbójnika „ze słowiańskiego kraju" do kasztelanki węgierskiej, żywcem zakopanej do ziemi przez okrutnego ojca za obdarzenie uczuciem chłopa-zbójcy; drugi, również uderzający w ton baśniowy, jest opowieścią o chłopskim rycerzu, poskromicielu dwunastu węgierskich rycerzy, uwodzicielu „słowiańskich dziew", podczas turnieju zorganizowanego przez króla w „Budzynie [...] ku lubej córki czci"; trzeci wreszcie, stanowiący niewielki poemat, którego twórca, w danym przypadku mistrz słowa poetyckiego i rytmiki wierszowej, zespolił najrozmaitsze elementy ludowej legendy o wielkim „harnasiu" z Tatr, nade wszystko pochwałę jego siły i niebywałej fantazji, ze złudnym przekonaniem, że „cesarzowa pani" jest lepsza i mądrzejsza od swoich arystokratycznych poddanych, uciskających „naród chłopski". Marsz zbójecki, zaczynający się od słów:
Hej! idem w las - piórko sie mi migoce!
Hej! idem w las - dudni ziemia, kie krocę!
-to jedna z najlepszych stylizacji pieśni ludowych, nie tylko zresztą góralskich, jakie zna nasza literatura, niewątpliwie arcydziełko polskiej „liryki zbójnickiej", jeden z najpopularniejszych do dziś wierszy autora Pieśni o Jaśku zbójniku.
Janosik jawiący się w utworach poetyckich Tetmajera jest Słowakiem bądź Słowianinem. Bohater Janosika Nędzy Limanowskiego, drugiej części Legendy Tatr (1910-1911), bez wątpienia najcelniejszego literacko dzieła powieściowego „panicza z Ludźmierza" (jak jego twórcę określił Adam Grzymala-Siedlecki), to już polski „hetman" zbójników z Podtatrza. Początkowo nie wyróżnia się niczym specjalnym. Później wprowadza „królewskiego gazdę [...] na gazdostwo wawelskie". W końcu wiedzie górali z północnego stoku Tatr, udręczonych klęskami żywiołowymi i represjami szlacheckimi, na „ziemię węgierską", ziemię sytości i wszelkiego dostatku; zdobywa Hradek; wygrywa potyczkę z regularnym oddziałem wojskowym. Przyprowadzonym z sobą góralom i chłopom słowackim rozdaje pieniądze z roztrzaskanych kas madziarskich. Wreszcie pisze list do cesarza, dając mu do wyboru pokój lub wojnę. Gdy Janosik, syty powodzenia, zabawia się z „frajerką", jego podkomendni ponoszą klęskę militarną. Zostają wyparci z zagarniętego grodu i rozproszeni. Bohater czuje się sprawcą pogromu opuszczonych rodaków. W akcie ekspiacji ginie w roznieconych przez siebie płomieniach.
Postać Tetmajerowego „harnasia" z Nędzowego Gronika, bojownika o wyzwolenie chłopów spod ucisku społecznego, dzięki sile oddziaływania świetnej prozy twórcy Na skalnym Podhalu (w tym pięciotomowym cyklu nowelistycznym z lat 1903-1910 znajduje się również osiem tekstów o wątkach zbójnickich), głęboko przeniknęła do świadomości inteligencji polskiej, a zwłaszcza ludzi pióra. W przypadku pisarzy zaciążyła na sposobie ukształtowania niejednego utworu o tematyce zbójnickiej, różnej zresztą rangi literackiej. Dość tu wymienić Ondraszka (1913-1914) Józefa Zaleskiego, Janosika, pieśń dramatyczną w czterech aktach (1922) Andrzeja Galicy, Janosika. Poemat o zbójniku, który chciał porównać świat (1949) Stanisława Nędzy Kubińca, a nawet Ondraszka (1953) Gustawa Morcinka.
Jan Kasprowicz, najwybitniejszy obok Witkiewicza i Tetmajera twórca polskiej literatury tatrzańskiej i podhalańskiej na przełomie XIX i XX w., kilkakrotnie w swoich pisarstwie artystycznym sięgał po tematykę zbójnicką. W Tańcu zbójnickim (1898), świetnej syntezie poezji zbójectwa góralskiego, doprowadził on do mistrzostwa stylizację podhalańskich pieśni ludowych. W Buncie Napierskiego (1899), poemacie dramatycznym o zamieszkach społecznych na Podhalu w 1651 r., zawarł sporo wzmianek o Janosiku, osnutych głównie na tradycyjnej wiedzy górali z Podtatrza. Zbójnicki bohater ludowy zginął, bo przelał krew niewinną. Przed śmiercią zaciął w jaworze szablę i zaklął ją, „aby czekała, aż przyjdzie po nią taki sam junak, jak on, i weźmie do twardej ręki, by [...] biednych ludzi wyrwać z nieszczęścia". Szablę Janosikową odnalazł Kostka-Napierski, lecz nie uwolnił ludu góralskiego „od starościańskich nadużyć". I on przelał „krew niewinną". Musiał zginąć. Po motyw Janiczka i jego zaklętej szabli sięgnął Kasprowicz również w Pieśni o Waligórze, balladzie o baśniowym mocarzu, który dla zdobycia serca nieczułej kochanki podejmuje się trzech zadań: strącenia w przepaść szczytu górskiego, osuszenia jeziora i odszukania „w tajnym borze [...] szabli Janosika". Bohater ginie, bo sięgając po szablę-talizman zaspakajał kaprys kobiety, nie zadbawszy o zrealizowanie ludowych marzeń o szczęśliwym życiu społecznym. W ostatnim swoim zbójnickim i Janosikowym zarazem utworze literackim, Z legend o Janosiku (1926) Kasprowicz stworzył nową, ujętą w duchu twórczości ludu góralskiego, ale w niezgodzie z jego wiedzą o „pierwszym harnasiu" tatrzańskim, historię życia głośnego zbójnika. Urodził się on „na hali, w szumnym smrekowym lesie", w dzieciństwie słuchał pieśni o Waligórze i Wyrwidębie. Gdy dorósł, wraz z Baczyńskim i Kostką-Napierskim rozmyślał:
Jak by też najprędzej /Można świat góralski/ Wyrwać z nędzy Odrzucił miłość „cesarskiej pani", Marii Teresy. Zginął, bo zdradziła go kobieta, pani z „bardyjowskiego dworu".
Straszna drużyna... (1891) Juliusza Turczyńskiego, ludoznawcy i literata w jednej osobie, to wcale udana próba, przy tym najwcześniejsza z tych, jakie zna literatura polska, zespolenia w przekonującą całość artystyczną elementów dokumentalnych powieści z jej warstwą podaniowo-baśniową. Kreśląc postać Dobosza, Turczyński nie przyjmuje apologetycznego osądu bohatera opryszkowskiego. Jego przywódca „strasznej drużyny" nie jest ani dobroczyńcą ubogich, ani też mścicielem krzywd chłopskich. W równym stopniu niepokoi mieszkańców dworów, co i okolicznych wsi. Pisarz wyposażył go jednak w pociągającą powierzchowność i uczynił niedościgłym kochankiem. Ponadto przywołał, krążące wśród ludu, opowieści o „watahu" spod Czarnohory: nie imają się go kule; ciskanymi weń pociskami uśmierca napastników, jest tak silny, że wyrywa świerki z korzeniami i jedynie „król Sobek" (Sobieski) z całym swoim wojskiem miałby szansę skutecznego przeciwstawienia się opryszkowi.
W latach między pierwszą a drugą wojną światową w polskiej literaturze zbójnickiej powstało zaledwie kilka utworów godnych szczególniejszej uwagi. Najwcześniejszy z nich to Historia Ondraszka Szebesty, zbójnika (1927) Zofii Kossak. Późniejsze: Na wysokiej połoninie. Obrazy, dumy i gawędy z Wierchowiny Huculskiej (1936) Stanisława Vincenza, Janosik z Tarchowej. Poemat (1937) Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego i Wojtek Mateja ze zbioru opowiadań Ludzie z gór (1939) Tadeusza Malickiego.
Nim Zofia Kossak wprowadziła postać najgłośniejszego zbójcy góralskiego z Beskidu Śląskiego i Moraw do literatury ogólnopolskiej, funkcjonowała ona już wcześniej w cieszyńskim piśmiennictwie regionalnym, zarówno ludowym i popularnym, jak i o w miarę znacznych niekiedy walorach pisarskich - głównie za sprawą Roberta Zanibala (Ondraszek, dowódca zbójców. Obrazek z przeszłego wieku wg opowiadań ludowych, 1872), Aleksandra Boruckiego (Ondraszek, słynny dowódca zbójców na Śląskim Beskidzie. Opowiadanie prawdziwe z zeszłego wieku, opracowane podług najlepszych źródeł historycznych, 1889), Jerzego Nikodema (Ondraszek, obrazek sceniczny w dwóch odsłonach, 1908-1910), Emanuela Grima (Ondraszek Opowieść w VIII pieśniach, 1913) i Józefa Zaleskiego (Ondraszek, 1913-1914).
Tytułowy bohater opowiadania Zofii Kossak jest najbardziej „polskim" zbójnikiem spośród wszystkich zbójców ludowych, jakich zna „literatura zbójnicka", co nie świadczy o tym, że pisarka zbójnika z Janowic uważa za Polaka. Uprzedzony do niemczyzny, przygłuszającej „mowę swojską", młodociany Ondraszek opuszcza mury obcej szkoły; podjąwszy zamysł odbycia pokuty za zbrodnicze życie, chce udać się do Polski i w polskim klasztorze szukać schronienia; w Prażmie, urzędniku cesarskim, widzi człowieka, który z całą mocą nienawidzi Polaków. Ale nie tylko „polski" jest bohater; cały utwór Zofii Kossak przepojony został wyraźną tendencją patriotyczną. Chłopi utyskujący na „cysorza", który „strasznie ciśnie naród", uciekają do Polski z austriackiego Śląska. Wójt Szebesta i dawny „hetman" zbójnicki, Hołek, rozmawiając o Janie III Sobieskim i jego przemarszu przez Śląsk na odsiecz Wiednia, są pełni podziwu dla króla polskiego.
Dzieje Ondraszka wbrew temu, co sugeruje tytuł opowieści, Kossak opracowała fragmentarycznie. Pominęła fakty związane z dzieciństwem i wczesną młodością bohatera. Nie doprowadziła jego losów do momentu śmierci z ręki przyjaciela-zdrajcy, zawsze mocno eksponowanej w folklorze literackim o „sokole Beskidu Śląskiego". Samą relację o Ondraszku, wodzu zbójnickim, ograniczyła zaledwie do dwu, nieco tylko rozbudowanych momentów. Pierwszy z nich obrazuje, niemal zawsze podkreślaną w opowiadaniach ludowych o zbójcy beskidzkim i w cieszyńskim piśmiennictwie regionalnym, dobroć, hojność i wspaniałomyślność hetmana zbójnickiego; drugi mówi o wyprawie Ondraszka wraz z towarzyszami rozboju na zamek frydecki celem ukarania hrabiego Prażmy za obelgi i kłamstwa, jakich magnat dopuścił się wobec zbójnika.
„[...] huculskie opowiadania o dawności, już zanikające odgłosy i wspomnienia, zapomniane prawie wątki, były tworzywem tego dzieła [...]. Autor usiłował zrekonstruować, skoncentrować i ułożyć w cykle starą epikę huculską. Usiłował też sam dalej tworzyć w jej duchu" - czytamy w posłowiu do Na wysokiej połoninie Stanisława Vincenza. Ambitna, szeroko zakrojona książka znakomitego znawcy i gorącego miłośnika wierchowiny pokuckiej na temat odchodzącego w bezpowrotną przeszłość świata huculskiego przypomina niektóre ustępy prozy tatrzańskiej Stanisława Witkiewicza, a to z uwagi na stosunek autora do dawności góralskiej, hiperbolizowanie wielu właściwości, fizycznych i umysłowych, górali - poetyzowanie ich czynów. W książce znajdujemy setki stron poświęconych wschodniokarpackim zbójcom ludowym. Najciekawsze z nich zostały związane z Hołowaczem, herkulesem opryszkowskim, Dowbuszem „synem biedaków [...] młodziutkim" oraz Dmytrykiem „z rodu Wasylukowego".
Garść uwag o drugim z wymienionych opryszków. Oleksa Dowbusz pochodził z Peczeniżyna. W dzieciństwie doświadczył komorniczej niedoli. Gdy podrósł, z rąk tajemniczego starca otrzymał cudowne ziele, które wszczepione pod skórę uczyniło zeń mocarza ludowego - mściciela krzywd osobistych i ogólno-huculskich. Z czasem zorganizował „watahę" opryszków. Podejmował śmiałe wyprawy w pogoni za łupem, przygodą i sławą. Był prawdziwym opiekunem i dobroczyńcą swojego ludu. Marzył o stworzeniu dlań „wielkiego i młodego świata", gdzieś wśród bezkresnych, urodzajnych stepów. Lecz „uderzył dzwon jego niedoli". Spotkał kobietę, „wiedźmę słodką, jędzę miodową" - Ksenię z Kosmacza, żonę Dzwinki. Przylgnął do niej całym sercem i to stało się jego zgubą. Zginął od poświęconej kuli; osierocił swój naród.
Ciekawych informacji o Janosiku z Tarchowej dostarcza sam Stanisław Ryszard Dobrowolski w liście polemicznym - z Kazimierzem Andrzejem Jaworskim, autorem recenzji jego utworu - wystosowanym przez poetę do redaktora lwowskich „Sygnałów": Na ogół wiadomo, że postać Janosika w moim poemacie ukształtowałem na podstawie źródeł historycznych, starając się pozostawać z nimi w jak najlepszej zgodzie. Wierność tzw. prawdzie historycznej wydawała mi się jedynym - ałe i dostatecznym - usprawiedliwieniem, ba! właściwym sensem ryzyka, za jakie należy uważać podjęcie po Tetmajerze tematu Janosika [...]. Utwór mój jest poematem o historycznym Juro Janosiku z Tarchowej, a nie obojętnie jakim obrońcy krzywd chłopskich. Wyjaśniając tę zasadniczą kwestię, nie myślę bynajmniej rezygnować z prawa do traktowania mego utworu jako pracy o charakterze „społecznym". Janosik z Tarchowej nie będąc świadomym bojownikiem o sprawiedliwość społeczną - odegrał swoją rolę społecznie postępową, wyznaczoną mu przez dialektykę stosunków społecznych.
Podobnie jak Dobrowolski, ponad mityczne opowieści o „dobrych chłopcach, co świat równali", przedłożył prawdę Tadeusz Malicki. Jego Wojtek Mateja nie ma w sobie niczego, czym zaszczycany bywał tradycyjnie zbójca ludowy, postać spełniająca czyny, które przerastają ludzkie możliwości. Nie zrywa on też pęt niewoli społecznej. Jest zwykłym rozbójnikiem, jednym z wielu, którzy byli postrachem zagród i szałasów góralskich, wielowiekowym utrapieniem okolic podgórskich. „Zbijanie" Matei to najoczywistsze bezprawie, tolerowane zresztą przez otoczenie zuchwałego Podhalanina tak długo, dopóki dotyczyło spraw raczej błahych. Gdy Wojtek stał się „babrosiem", uśmiercił młodą góralkę, powodowany chęcią zysku, wszyscy potępili jego czyn. Więcej, pomogli schwytać rozbójnika i zakuć w kajdany.
Literatura polska po II wojnie światowej - może poza Ondraszkiem Gustawa Morcinka - nie wydała żadnego znaczącego w naszym piśmiennictwie artystycznym, prawdziwie oryginalnego dzieła o tematyce zbójnickiej. Nie jest nim z pewnością trzytomowa powieść Jalu Kurka pt. Janosik (1945-1948) - próba przetransponowania legendy góralskiej o głośnym zbójcy z przełomu XVII i XVIII w. w wiek XX, ściślej w lata międzywojenne i okres wojny zapoczątkowanej 1 września 1939 r. Tym współczesnym Janosikiem, unikatem zresztą w naszej twórczości literackiej, jest Jasiek Dziura, ubogi góral, który po zatargu z posterunkowym Witkowskim rozpoczyna zbójnickie dzieło „naprawy świata", stając równocześnie na czele gromady złożonej z ofiar sanacyjnego ustroju. W czasie okupacji hitlerowskiej w Polsce Jasiek przemienia się w gorliwego bojownika o sprawę narodową.
Za wybitniejszy utwór trudno też uznać Kubińcowy /.../ Poemat o zbójniku, który chciał porównać świat, „zdumiewającą pracę chłopskiego umysłu", jak Janosika... Stanisława Nędzy określił jeden z krytyków literackich. Epicko-liryczna całość stanowi opowieść o ludowym Janosiku, którego wiedźmy pasowały na „hetmana" zbójnickiego, a który z czasem - wspaniałomyślny dla gnębionych i nieszczęśliwych oraz bezlitosny dla złych i bogatych - podjął dzieło „równania świata", by na koniec zginąć nierozważnie „przez zdradę frajerki". Na nurt liryczny poematu - najciekawszą warstwę utworu - składają się w pierwszym rzędzie wspomnienia poety z lat dziecinnych i jego refleksje, dotyczące niedostatku materialnego, stałego gościa góralskiej chaty.
To, o czym przed chwilą powiedziano na temat miernych walorów literackich prac Jalu Kurka i Stanisława Nędzy Kubińca, dotyczy jeszcze całego szeregu utworów zbójnickich, a wśród nich: jednoaktowej sztuki poetyckiej Jana Baranowicza, Kołyszą się jodły (1953), w której Ondraszek, zrazu sługa i kochanek hrabiny frydeckiej, staje się z czasem agitatorem na rzecz buntu społecznego, powszechnej rebelii górników, hutników i chłopów pańszczyźnianych; dwu utworów tego samego autora: Klimczok i jego „towarzystwo" oraz Jak brali Juraszka (z tomu Baśnie kwitną na hałdach, 1962), stylizowanych na opowieści ludowe, przy tym wyraźnie wykorzystujących materiały dokumentalne na temat wspomnianych zbójców; obszernego opowiadania Stanisława Pagaczewskiego, Klawikord (ze zbioru Czerwony dzień z kalendarza, 1959), opowiadania o tyle może ciekawego, że pisarz nie rezygnując z własnej inwencji twórczej i pewnej ilości szczegółów zaczerpniętych z folkloru góralskiego, skrzętnie spożytkował dane z autentycznego życia zbójcy, przejęte ze źródłowej pracy Stanisława Szczotki, Żywot zbójnicki Józefa Baczyńskiego, zwanego Skawickim; a nawet sztuki Ernesta Bryla, Na szkle malowane (1970), utworu scenicznego, w którym nikła fabuła, składająca się na opowieść „o chłopaku, który świat równał", ma stanowić - zdaniem samego autora -jedynie tło do melorecytacji, „podśpiewywania" i śpiewania. Rzecz nawiązuje do podhalańskiego folkloru zbójnickiego, ale jak stwierdza twórca śpiewogry, nie ma w niej „nic z autentycznej ludowości". W Na szkle malowane na czoło wybija się funkcja ludyczna utworu, usuwając w cień pozostałe, łącznie z estetyczną.
Na czym polega wartość powieści ondraszkowej Gustawa Morcinka, uznanej za bardziej znaczące osiągnięcie współczesnej literatury polskiej o tematyce zbójnickiej? Morcinek nie pierwszy wprawdzie w naszym piśmiennictwie literackim uczynił zbójcę góralskiego przywódcą społecznego protestu chłopów przeciw pańszczyźnianej krzywdzie; jest on jednak tym pisarzem, który dźwigając do stanowiska rewolucyjnego obrońcy ludu syna wolnego i bogatego chłopa morawskiego, a więc człowieka nie żyjącego w nędzy i pańszczyźnianym poniżeniu, nie postąpił wbrew prawdzie psychologicznej. Nie zrezygnował z jedynie słusznego, jak można sądzić, rozwiązania: ukazania jego długiego i niełatwego dorastania do roli, wyznaczonej mu w końcowym etapie życia.
Ondraszek Morcinka, choć pisarz w kilku szczegółach dotyczących jego żywota zgodny jest z wiedzą źródłową o tej postaci, nie jest Ondraszkiem historycznym. Nie można go też utożsamiać z bohaterem podań ludowych. Mimo iż autor wyposażył swego zbójnika w wiele cech przejętych z folkloru literackiego o tej postaci (jest odważny, silny, dumny, zapalczywy, lekkomyślny itp.) i obdarzył go awanturniczym, z pewną domieszką baśniowości, życiem, to jednak nie przydał mu najistotniejszej bodaj dla herosa ludowego właściwości, a mianowicie niezwykłej mocy i nadprzyrodzonych zdolności. Nie zrobił tego, choć elementy dziwności wprowadził pełną garścią do powieści. Tytułowa postać utworu Morcinka to nade wszystko buntowniczy przywódca ludzi z nizin społecznych, przypominający w założeniu twórcy Kostkę-Napierskiego i Kaspra Pikę, przywódca, który realizuje dzieło niweczenia niesprawiedliwych, a obowiązujących w jego czasach, norm współżycia między ludźmi antagonistycznych klas społecznych.
Dotychczasowa relacja wymaga końcowego podsumowania.
Tematyka zbójectwa karpackiego, która prawo obywatelstwa zdobyła sobie w literaturze polskiej w zasadzie dopiero w okresie romantyzmu, przedostała się do niej głównie za pośrednictwem folkloru. Autorzy najwcześniejszych u nas utworów literackich, zawierających wątki i motywy zbójnickie, byli z reguły literatami i ludoznawcami zarazem. Również w latach późniejszych, zwłaszcza młodopolskich, inspiracji folkloru zbójnickiego zawdzięczamy powstanie wielu wartościowych dzieł literackich, poświęconych „wesołym" i „czarnym chłopcom".
Prawdziwą karierę w literaturze polskiej zbójcy górscy, zwłaszcza podhalańscy, zrobili na przedprożu Młodej Polski i w epoce Młodej Polski. Podczas gdy nieco wcześniej Henryk Sienkiewicz sławił rycerskość siedemnastowiecznej szlachty, nasi demokraci z końca XIX i początku XX w. (zwłaszcza Witkiewicz i Tetmajer) „uszlachcali" bohaterów zbójnickich.
Zbójniccy bohaterowie z podgórza karpackiego od początku lat trzydziestych XIX w. ulegali w polskiej twórczości literackiej rozmaitym transformacjom artystycznym. Jedni - wcale pokaźna ich rzesza - byli stylizowani na bohaterów podań i pieśni góralskich: m. in. postaci z utworów Antoniewicza, Grima, niektórych tekstów Tetmajera i Kasprowicza, z dzieła Vincenza. Innym dane było przeżywać „cierpienia" młodego Wertera lub wieść żywot Karola Moora, np. Doboszowi Brockiego, Janoszowi Goszczyńskiego, Dmytrowi Bartusówny. Jeszcze inni angażowali się po stronie postępu społecznego, podejmowali trud stworzenia Arkadii góralskiej (Dobosz Bielowskiego, Janosik-Nędza Tetmajera, Janosik Galicy) lub dawali wyraz swojej postawie patriotycznej: Janosz Goszczyńskiego, Ondraszek Zofii Kossak, Jasiek-„Janosik" Jalu Kurka. Niektórzy wiedli żywot awanturniczy, np. Wysocki z Czarnego Prokopa (1894) Józefa Rogosza, w dużym stopniu Ondraszek Zaleskiego. Na przełomie XIX i XX w. zarysowała się w polskim pisarstwie o tematyce zbójnickiej tendencja do zespalania podaniowych czynów zbójców góralskich z działalnością przywódców i uczestników antyszlacheckich buntów chłopskich, najczęściej z działalnością Kostki Napierskiego, co miało każdorazowo świadczyć o wysokich walorach społecznych poczynań zbójnickich. Dominowanie tej tendencji nie trudno zauważyć w naszym dorobku pisarskim zwłaszcza po drugiej wojnie światowej. Wymownych przykładów dostarczają zwłaszcza ondraszkowe utwory Morcinka i Baranowicza. Mitologizowani na różną modłę, „twarde człowieczeństwo" otrzymali zbójnicy karpaccy w kilku utworach: najwcześniej w Strasznej drużynie Turczyńskiego, najdobitniej w Wojtku Matei Malickiego.
Z dwu zasadniczych źródeł polskich „utworów zbójnickich", jakimi są folklor góralski i materiały archiwalne, pierwsze z nich cieszyło się zdecydowanie większym wzięciem pisarskim - i to, praktycznie, w każdej epoce literackiej, począwszy od czasów Goszczyńskiego i Siemieńskiego.
Można mówić o dwu sposobach spożytkowania ludowych wątków i motywów zbójnickich w literaturze polskiej. Pierwszy polegał na raczej ścisłym trzymaniu się przez pisarzy materiałów podaniowych i pieśniowych o życiu „dobrych chłopców", na swego rodzaju kopiowaniu folkloru zbójnickiego. Ten sposób przetwarzania autentyku nie dawał nigdy rezultatów literackich godnych szczególnej uwagi. Druga możliwość literackiego przyswajania wątków i motywów zbójnickich polegała na tworzeniu fikcji literackiej, w której było miejsce i na folklor góralski, i na „retusz" historyczny, i na inwencję autorską. Metoda dawała dobre rezultaty artystyczne, a „utwory zbójnickie i opryszkowskie" wyrosłe na jej podłożu należą do cennych, niekiedy wręcz znakomitych, pozycji naszej literatury narodowej.
Autor: ZDZISŁAW PIASECKI
Zapraszamy na Zbójnicki Szlak